Jakoś się tu strasznie czarno biało zrobiło na blogu:-)
Ale nic na to na razie nie poradzę, blackworki wciągnęły mnie straszliwe, a cała kolorowa reszta leży rozgrzebana i czeka na lepsze czasy. Tak to już ze mną jest, ze wszystko robię falami, aż do obrzydzenia, po czym stwierdzam, że czas na zmianę techniki...
Jesteście więc w najbliższym czasie skazani na kolor czarny, no i odrobinę czerwonego;-)
Od okazania przybyło tyle:
Na razie wyszywam, jak długo to potrwa, tego najstarsi górale nie wiedzą!
A ja czekam na finał:)
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się, najwyżej Twoje wnuki za Ciebie dokończą, jak już igły nie będziesz mogła w palcach utrzymać :D
OdpowiedzUsuńŚwietne te Twoje hafty.... i nie przejmuj się tyloma pracami. Przynajmniej wiesz, że musisz długo żyć, aby wszystkie skończyć i zrealizować wszystkie plany ;)
OdpowiedzUsuńtak sie nagapiam na te Twoje blackworki (czy jest na to polskie slowo) i mi sie zaczyna marzyc, widzialam ostatnio flapperke wlasnie ta technika no niestety bez schematu
OdpowiedzUsuńkibicuje,
ja konam nad stadem wilkow, ale beda wymeczone
i niech przybywa dalej. Zapowiada się pod górkę, ale potem jakie widoki...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko