środa, 29 września 2010

Mitenki

Ja i druty to nie jest jakiś szczególnie dobrany duet... Prawe i lewe oczka i jeszcze taki ażurek na ukos umiem zrobić, ale nic poza tym (z tym ażurkiem to też heca, bo jak ostatnio zajrzałam do mądrej książki o drutach, to tam było pokazane zupełnie inaczej)... Szczyt mojej twórczości to szaliki:-) i jak patrzę na te wszystkie cudne chusty, to mnie skręca, że ja tak nie umiem.
Ale nauczę się, kiedyś...:-)

Na razie zaczęłam od czegoś o wiele łatwiejszego.

Przejrzałam mnóstwo tutoriali, ale wszystkie zakładały jakąś tam wiedzę o drutowaniu... dopiero u Antoniny znalazłam coś napisanego jakby z myślą o mnie:-) pokombinowałam, stwierdziłam, że jak zrezygnuję ze wstążeczki, zrobię szerszy ściągacz i przesunę trochę kciuk, to może też będzie ok.

No i wyszło takie coś:





i jeszcze z bliska, bo dumna jestem z nich strasznie:-)


sobota, 25 września 2010

Podróżniczo

Nie zapomniałam o blogu, o nie, kilka ostatnich dni spędziłam podróżując po bardzo pięknych miejscach.
Trafiłam między innymi do słowackiego miasta Stara Lubowna.
Miasteczko leży niedaleko polskiej granicy, z Krynicy jedzie się tam niecałą godzinę samochodem.

Co tam jest takiego szczególnego? Przede wszystkim zamek i skansen.

Położony na wzgórzu zamek widać już daleka.


Pierwsze wzmianki o zamku pochodzą już z XIV wieku, a jego historia przez wiele lat związana była z polskimi rodami szlacheckimi.

Zamek wielokrotnie przebudowywano, stąd różne jego częsci utrzymane są w różnych stylach architektonicznych, od gotyku, przez renesans, po barok.

Zwiedzanie bardzo ułatwiają darmowe przewodniki po zamku w kilku językach, również po polsku, oraz szczegółowe opisy umieszczone w poszczególnych salach i przy eksponatach.

I tak sobie pomyślałam, że wciąż jeszcze trochę nam brakuje w tym względzie do Europy... Zwiedzam dość sporo muzeów, z racji miejsca zamieszkania także tych tuż przy granicy i jakoś nie przypominam sobie, żeby u nas powszechne były inne wersje przewodników, poza angielskimi, niemieckimi i francuskimi, a u Słowaków była nawet przewodniczka mówiąca po polsku...

Inne miłe zaskoczenie to bilet rodzinny na zwiedzanie, darmowe wejście dla osób niepełnosprawnych i całkowity brak opłat za fotografowanie i filmowanie.


W zamku oprócz wysokiej wieży i głębokich lochów, urządzono również kilka sal z wystawami tematycznymi dotyczącymi dawnych rzemieślników.

Mnie najbardziej do gustu przypadł warsztat farbiarza:




i kolekcja stempli służących do drukowania na tkaninie










A to już fragment wnętrz pałacowych i wystawy poświęconej ostatnim prywatnym właścicielom zamku, Zamoyskim.





Poniżej zamku znajduje się skansen z tradycyjną, drewnianą zabudową z tamtych okolic.




Oczy cieszyły takie sielskie widoczki



Ozdobne belki, z nazwiskiem właścicieli i datą powstania domu:




W chatach urządzone są wystawy tematyczne: bożonarodzeniowa, ślubna, przy narodzinach dziecka, przy śmierci, warsztaty rzemieślnicze, szkoła.

Tutaj izba ozdobiona z okazji Bożego Narodzenia, z sianem pod stołem i gałązką ozdobioną papierowymi kwiatkami przyczepioną pod belką:

Mnie zaciekawił jeden szczegół, mianowicie półeczka ze sztućcami nad wejściem. Ten motyw przewijał się w kilki chatach, i tak się zastanawiam, czy to jakiś lokalny zwyczaj? W polskich skansenach nie zauważyłam czegoś takiego.

Oczywiście wypatrzyłam kilka rękodzielniczych smaczków:-)

warsztat tkacza:


łózka z pościelą z koronkowymi wstawkami, na moje oko to był filet.




i nieśmiertelne haftowane makatki:








A to łóżko dla nowożeńców, w chacie z ekspozycją weselną:





A tu eksponat trochę młodszy od całej reszty, ale jakże piękny:




Po więcej informacji można zerkną tutaj: http://www.muzeumsl.sk

Jeśli będziecie w tamtej okolicy, polecam serdecznie, zwiedzania mnóstwo, okolica przepiękna, ale od razu ostrzegam, zarezerwujcie sobie na zwiedzanie cały dzień, jest co oglądać :-)

czwartek, 16 września 2010

By the fireside by Anchor cz 3

No i wracam do black&white, z małym dodatkiem red :-)

Nie przybyło jakoś dramatycznie dużo, ale widać coraz więcej




Przede mną jeszcze suknia tej pięknej damy i tytułowe płomienie. Ale chyba już jestem za połową:-)

poniedziałek, 13 września 2010

Patchwork: obrusik

Spodobało mi się to zszywanie łatek, takie uspokajające jest:-)

Wyszukałam wszystkie beżowo - brązowe szmatki jakie miałam i powstało takie coś:





Nie jest jakoś przesadnie duży, ma 67 na 41 cm. Zszyty z różnej długości pasków, dookoła beżowa płócienka ramka, pikowanie maszynowe, w poprzek pasków i dookoła ramki.





Z rozpędu zaczęłam już nawet kolejny w podobnych kolorach, ale trochę dłuższy będzie.

niedziela, 5 września 2010

Blackwork lady cz.4 - koniec

Dotarłam do końca:




Trochę było kombinowania z tym środkowym dekorem, bo to twórczość moja radosna, ale chyba nie najgorzej się komponuje jako całość:-)

I kusi, żeby zacząć coś nowego, oj kusi:-)

czwartek, 2 września 2010

Szydełkowo po raz kolejny:-)

Bo ja to właściwie głównie szydełkowa jestem, tzn. szydełko było pierwszą techniką, której się nauczyłam, dawno to było, w podstawówce jeszcze. Teraz na szydełku mogę robić prawie z zamkniętymi oczami, to genialna technika do zajęcia rąk podczas oglądania filmów:-)




A najlepszym dowodem na to jest ten obrus, który z małego "namiociku", staje się wielkim namiotem cyrkowym:-)

Było tak:




a potem przybywało, przybywało i przybywało i jest tak:




"Namiocik" na wymiary 170 cm na 140 cm, luźno położony na ziemi, bez blokowania, jedno okrążenie robi się ok 3 godz:-) Robótka powoli zmierza ku końcowi, ananasek zrobiony do połowy jest przedostatnim, więc przybędzie jeszcze po ok 10 cm z każdej strony.

I tylko się zastanawiam w jaki sposób będę go blokować... :-)