Ja i druty to nie jest jakiś szczególnie dobrany duet... Prawe i lewe oczka i jeszcze taki ażurek na ukos umiem zrobić, ale nic poza tym (z tym ażurkiem to też heca, bo jak ostatnio zajrzałam do mądrej książki o drutach, to tam było pokazane zupełnie inaczej)... Szczyt mojej twórczości to szaliki:-) i jak patrzę na te wszystkie cudne chusty, to mnie skręca, że ja tak nie umiem.
Ale nauczę się, kiedyś...:-)
Na razie zaczęłam od czegoś o wiele łatwiejszego.
Przejrzałam mnóstwo tutoriali, ale wszystkie zakładały jakąś tam wiedzę o drutowaniu... dopiero u Antoniny znalazłam coś napisanego jakby z myślą o mnie:-) pokombinowałam, stwierdziłam, że jak zrezygnuję ze wstążeczki, zrobię szerszy ściągacz i przesunę trochę kciuk, to może też będzie ok.
No i wyszło takie coś:
i jeszcze z bliska, bo dumna jestem z nich strasznie:-)
sobota, 25 września 2010
Podróżniczo
Nie zapomniałam o blogu, o nie, kilka ostatnich dni spędziłam podróżując po bardzo pięknych miejscach.
Trafiłam między innymi do słowackiego miasta Stara Lubowna.
Miasteczko leży niedaleko polskiej granicy, z Krynicy jedzie się tam niecałą godzinę samochodem.
Co tam jest takiego szczególnego? Przede wszystkim zamek i skansen.
Położony na wzgórzu zamek widać już daleka.
Pierwsze wzmianki o zamku pochodzą już z XIV wieku, a jego historia przez wiele lat związana była z polskimi rodami szlacheckimi.
Zamek wielokrotnie przebudowywano, stąd różne jego częsci utrzymane są w różnych stylach architektonicznych, od gotyku, przez renesans, po barok.
Zwiedzanie bardzo ułatwiają darmowe przewodniki po zamku w kilku językach, również po polsku, oraz szczegółowe opisy umieszczone w poszczególnych salach i przy eksponatach.
I tak sobie pomyślałam, że wciąż jeszcze trochę nam brakuje w tym względzie do Europy... Zwiedzam dość sporo muzeów, z racji miejsca zamieszkania także tych tuż przy granicy i jakoś nie przypominam sobie, żeby u nas powszechne były inne wersje przewodników, poza angielskimi, niemieckimi i francuskimi, a u Słowaków była nawet przewodniczka mówiąca po polsku...
Inne miłe zaskoczenie to bilet rodzinny na zwiedzanie, darmowe wejście dla osób niepełnosprawnych i całkowity brak opłat za fotografowanie i filmowanie.
W zamku oprócz wysokiej wieży i głębokich lochów, urządzono również kilka sal z wystawami tematycznymi dotyczącymi dawnych rzemieślników.
Mnie najbardziej do gustu przypadł warsztat farbiarza:
i kolekcja stempli służących do drukowania na tkaninie
A to już fragment wnętrz pałacowych i wystawy poświęconej ostatnim prywatnym właścicielom zamku, Zamoyskim.
Poniżej zamku znajduje się skansen z tradycyjną, drewnianą zabudową z tamtych okolic.
Oczy cieszyły takie sielskie widoczki
Ozdobne belki, z nazwiskiem właścicieli i datą powstania domu:
W chatach urządzone są wystawy tematyczne: bożonarodzeniowa, ślubna, przy narodzinach dziecka, przy śmierci, warsztaty rzemieślnicze, szkoła.
Tutaj izba ozdobiona z okazji Bożego Narodzenia, z sianem pod stołem i gałązką ozdobioną papierowymi kwiatkami przyczepioną pod belką:
Mnie zaciekawił jeden szczegół, mianowicie półeczka ze sztućcami nad wejściem. Ten motyw przewijał się w kilki chatach, i tak się zastanawiam, czy to jakiś lokalny zwyczaj? W polskich skansenach nie zauważyłam czegoś takiego.
Oczywiście wypatrzyłam kilka rękodzielniczych smaczków:-)
warsztat tkacza:
łózka z pościelą z koronkowymi wstawkami, na moje oko to był filet.
i nieśmiertelne haftowane makatki:
A to łóżko dla nowożeńców, w chacie z ekspozycją weselną:
A tu eksponat trochę młodszy od całej reszty, ale jakże piękny:
Po więcej informacji można zerkną tutaj: http://www.muzeumsl.sk
Jeśli będziecie w tamtej okolicy, polecam serdecznie, zwiedzania mnóstwo, okolica przepiękna, ale od razu ostrzegam, zarezerwujcie sobie na zwiedzanie cały dzień, jest co oglądać :-)
Trafiłam między innymi do słowackiego miasta Stara Lubowna.
Miasteczko leży niedaleko polskiej granicy, z Krynicy jedzie się tam niecałą godzinę samochodem.
Co tam jest takiego szczególnego? Przede wszystkim zamek i skansen.
Położony na wzgórzu zamek widać już daleka.
Pierwsze wzmianki o zamku pochodzą już z XIV wieku, a jego historia przez wiele lat związana była z polskimi rodami szlacheckimi.
Zamek wielokrotnie przebudowywano, stąd różne jego częsci utrzymane są w różnych stylach architektonicznych, od gotyku, przez renesans, po barok.
Zwiedzanie bardzo ułatwiają darmowe przewodniki po zamku w kilku językach, również po polsku, oraz szczegółowe opisy umieszczone w poszczególnych salach i przy eksponatach.
I tak sobie pomyślałam, że wciąż jeszcze trochę nam brakuje w tym względzie do Europy... Zwiedzam dość sporo muzeów, z racji miejsca zamieszkania także tych tuż przy granicy i jakoś nie przypominam sobie, żeby u nas powszechne były inne wersje przewodników, poza angielskimi, niemieckimi i francuskimi, a u Słowaków była nawet przewodniczka mówiąca po polsku...
Inne miłe zaskoczenie to bilet rodzinny na zwiedzanie, darmowe wejście dla osób niepełnosprawnych i całkowity brak opłat za fotografowanie i filmowanie.
W zamku oprócz wysokiej wieży i głębokich lochów, urządzono również kilka sal z wystawami tematycznymi dotyczącymi dawnych rzemieślników.
Mnie najbardziej do gustu przypadł warsztat farbiarza:
i kolekcja stempli służących do drukowania na tkaninie
A to już fragment wnętrz pałacowych i wystawy poświęconej ostatnim prywatnym właścicielom zamku, Zamoyskim.
Poniżej zamku znajduje się skansen z tradycyjną, drewnianą zabudową z tamtych okolic.
Oczy cieszyły takie sielskie widoczki
Ozdobne belki, z nazwiskiem właścicieli i datą powstania domu:
W chatach urządzone są wystawy tematyczne: bożonarodzeniowa, ślubna, przy narodzinach dziecka, przy śmierci, warsztaty rzemieślnicze, szkoła.
Tutaj izba ozdobiona z okazji Bożego Narodzenia, z sianem pod stołem i gałązką ozdobioną papierowymi kwiatkami przyczepioną pod belką:
Mnie zaciekawił jeden szczegół, mianowicie półeczka ze sztućcami nad wejściem. Ten motyw przewijał się w kilki chatach, i tak się zastanawiam, czy to jakiś lokalny zwyczaj? W polskich skansenach nie zauważyłam czegoś takiego.
Oczywiście wypatrzyłam kilka rękodzielniczych smaczków:-)
warsztat tkacza:
łózka z pościelą z koronkowymi wstawkami, na moje oko to był filet.
i nieśmiertelne haftowane makatki:
A to łóżko dla nowożeńców, w chacie z ekspozycją weselną:
A tu eksponat trochę młodszy od całej reszty, ale jakże piękny:
Po więcej informacji można zerkną tutaj: http://www.muzeumsl.sk
Jeśli będziecie w tamtej okolicy, polecam serdecznie, zwiedzania mnóstwo, okolica przepiękna, ale od razu ostrzegam, zarezerwujcie sobie na zwiedzanie cały dzień, jest co oglądać :-)
czwartek, 16 września 2010
By the fireside by Anchor cz 3
poniedziałek, 13 września 2010
Patchwork: obrusik
Spodobało mi się to zszywanie łatek, takie uspokajające jest:-)
Wyszukałam wszystkie beżowo - brązowe szmatki jakie miałam i powstało takie coś:
Nie jest jakoś przesadnie duży, ma 67 na 41 cm. Zszyty z różnej długości pasków, dookoła beżowa płócienka ramka, pikowanie maszynowe, w poprzek pasków i dookoła ramki.
Z rozpędu zaczęłam już nawet kolejny w podobnych kolorach, ale trochę dłuższy będzie.
Wyszukałam wszystkie beżowo - brązowe szmatki jakie miałam i powstało takie coś:
Nie jest jakoś przesadnie duży, ma 67 na 41 cm. Zszyty z różnej długości pasków, dookoła beżowa płócienka ramka, pikowanie maszynowe, w poprzek pasków i dookoła ramki.
Z rozpędu zaczęłam już nawet kolejny w podobnych kolorach, ale trochę dłuższy będzie.
niedziela, 5 września 2010
Blackwork lady cz.4 - koniec
czwartek, 2 września 2010
Szydełkowo po raz kolejny:-)
Bo ja to właściwie głównie szydełkowa jestem, tzn. szydełko było pierwszą techniką, której się nauczyłam, dawno to było, w podstawówce jeszcze. Teraz na szydełku mogę robić prawie z zamkniętymi oczami, to genialna technika do zajęcia rąk podczas oglądania filmów:-)
A najlepszym dowodem na to jest ten obrus, który z małego "namiociku", staje się wielkim namiotem cyrkowym:-)
Było tak:
a potem przybywało, przybywało i przybywało i jest tak:
"Namiocik" na wymiary 170 cm na 140 cm, luźno położony na ziemi, bez blokowania, jedno okrążenie robi się ok 3 godz:-) Robótka powoli zmierza ku końcowi, ananasek zrobiony do połowy jest przedostatnim, więc przybędzie jeszcze po ok 10 cm z każdej strony.
I tylko się zastanawiam w jaki sposób będę go blokować... :-)
A najlepszym dowodem na to jest ten obrus, który z małego "namiociku", staje się wielkim namiotem cyrkowym:-)
Było tak:
a potem przybywało, przybywało i przybywało i jest tak:
"Namiocik" na wymiary 170 cm na 140 cm, luźno położony na ziemi, bez blokowania, jedno okrążenie robi się ok 3 godz:-) Robótka powoli zmierza ku końcowi, ananasek zrobiony do połowy jest przedostatnim, więc przybędzie jeszcze po ok 10 cm z każdej strony.
I tylko się zastanawiam w jaki sposób będę go blokować... :-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)