Miecio wymyślił sobie bransoletki.
Najpierw czerwoną, tak na próbę, żeby zobaczyć o co chodzi z tymi koralikami, w końcu szydełko, to pierwsza technika jakiej się nauczyłam
no to ma, ale gdzie tam, żeby to wystarczyło....
drugiej sobie zażyczył, że niby jak umiem jednokolorową, to i z dwoma sobie poradzę:
i obydwie na raz: czerwona na czarnej:
i czarna na czerwonej
a Miecio marudzi teraz o takiej z 5 kolorów...:-)
Dobrze, że masz takiego Miecia przy sobie, który Cię mobilizuje do robienia takich pięknych bransoletek!:)
OdpowiedzUsuńNo i co? Miecio miał rację, wielokolorową też potrafisz:) czarno złota to moja faworytka:)
OdpowiedzUsuńA ja myślę, że Miecio powinien zasuwać równo z nawlekaniem koralików.:)
OdpowiedzUsuńJak wyszły tak pięknie dwie to Miecio ma rację, pięciokolorowa też się uplecie.
OdpowiedzUsuńZa mną też chodzą koraliki, muszę wreszcie spróbować:)
OdpowiedzUsuńBransoletki wyszły bardzo ładnie - słuchaj Miecia:)))
Ha ha ha wiedziałam, że w końcu się poddasz i wpadniesz w koralikowe szaleństwo :P
OdpowiedzUsuńśliczne Ci wyszły te bransoletuszki :) w czarnej sie zakochałam :D
OdpowiedzUsuńMiecio wymiata :D
OdpowiedzUsuń