środa, 28 marca 2012

HAE - The Gatekeeper - Sheila Wolk by Michelle Sayetta cz 2

Kolejna odsłona fioletowej damy.

Nareszcie coś zaczyna być widać, bo szczerze mówiąc zaczynałam wątpić w sensowność dalszego wyszywania:


To na razie 3 strony, do końca pierwszego rzędu jeszcze 1,5.... do końca całości.... boję się liczyć...:-)

13 komentarzy:

  1. Zazdroszczę determinacji do wyszywania takich obszernych projektów, z przyjemnością podziwiam i czekam na efekt końcowy:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie rezygnuj, widziałam ten haft i jest cudowny:)

    OdpowiedzUsuń
  3. ślicznie już teraz się wyłania!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam!
    Dla mnie taki obraz...to droga ...nie do przejścia:)
    Trzymamy kciuki...nie rezygnuj ,bo efekt na pewno będzie piorunujący!:)
    Pozdrawiam
    K.

    OdpowiedzUsuń
  5. nie licz nie licz:)..tylko wyszywaj:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Dear friend, your embroidery is wonderful.
    Kiss from Spain.
    Rosana.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana nie poddawaj się. Ja też niebawem rozpocznę projekt liczący 527x400 krzyzyków póki co jestem przerażona, ale spróbuję i podejmę wyzwanie....Tobie życzę powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  8. trzymam kciuki żebyś się nie poddawała :) ja też mam w planach spory obrazek z HAE ale na razie jestem na etapie chciałabym a boję się :D

    OdpowiedzUsuń
  9. najlepiej chyba nie liczyć ile zostało do końca, bo to może nieco podciąć skrzydła...:)
    a przecież nie o szybkość chodzi, tylko o przyjemność wyszywania :)
    nie rezygnuj!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. To tak jak wspiąć się na Mont Everest, trudne ale są tacy co się wspięli, życzę ci aby ci się udało wyszyć ten obrazek, trzymam kciuki za wspinaczkę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ależ piękne dzieło to będzie! Nie licz, ile jeszcze do końca, tylko ciesz się z każdej ukończonej strony :) Ja tak robiłam z moim "Resting". Każda ukończona kartka wzoru to był powód do małego świętowania i kupienia sobie jakiegoś robótkowego drobiazgu :) Dzięki temu nie zniechęciłam się do pracy - a to był mój pierwszy "gigant" i wydawało mi się na początku, że nie dam rady...

    OdpowiedzUsuń